poniedziałek, 24 czerwca 2013

piątek, 21 czerwca 2013

                                                                    Imagin 



Nienawidzę jej. No po prostu jej nienawidzę. Myślałem, że nawet największy egoista, choć troszeczkę 
przejmuje się ludźmi. Jednak nie! Pewnie zadajecie sobie pytanie: „O co chodzi? Co się stało?” Może jednak zacznę od samego początku. Nazywam się Niall. Niall Horan. Jestem Irlandczykiem, jednak od rozpoczęcia się wakacji mieszkam w zupełnie mi obcym kraju, czyli w Polsce, a jeszcze konkretniej to w Warszawie. W Mullingar byłem naprawdę lubiany. Miałem sporo przyjaciół, dziewczyny się za mną oglądały, na co nie narzekałem. W szkole zawsze dobrze sobie radziłem i nawet nie musiałem się zanadto uczyć, bo i tak miałem dobre stopnie. Ludzie byli tam dla mnie mili i nigdy nie miałem problemów z towarzystwem, które mnie otaczało. Dziewczyny, które chodziły ze mną do szkoły były naprawdę piękne, a co najważniejsze naturalne. Oczywiście znałem kilka tych sztucznych, ale uwierzcie mi były wyjątkami. Moi rodzice od niepamiętnych czasów zafascynowani byli Polską. Znali język tego kraju i jego kulturę, także, gdy postanowili się tutaj przeprowadzić nie miałem problemów z porozumiewaniem się z innymi, no nauczyli mnie Języka polskiego, choć byłem przerażony, bo było to zupełnie obce mi miejsce. Na początku moi rówieśnicy byli mną zainteresowani, a dziewczyny w kółko za mną chodziły ze względu na to, że byłem obcokrajowcem i każdy chciał się ze mną zakumulować, jednak szybko sobie odpuścili. Byłem skryty w sobie, nieśmiały i nie lubiłem zmieniać otoczenia. Zawsze taki byłem, ale w rodzinnym mieście to było, co innego. Całe wakacje tak naprawdę spędziłem sam, bo nie miałem nawet, z kim pogadać. Teraz jestem w klasie maturalnej i właśnie dzisiaj jest 13 września, czyli moje urodziny. Obudziłem się rano, gdy słońce przedzierające się przez niezasłonięte okno otuliło moją twarz. Miałem w zwyczaju nigdy nie zasłaniać okna, bo bardzo lubiłem taką pobudkę. Włączyłem moją wierzę i rytmicznym krokiem poszedłem w stronę łazienki. Wziąłem prysznic, uczesałem się, umyłem zęby i ubrałem się w czerwone polo, czarny sweter i czarne rurki, a do tego moje ulubione czerwone trampki. Na nadgarstku miałem ukochaną bransoletkę w kolorach flagi Irlandii. Tęskniłem za moim krajem, za Mullingar i za tym wszystkim, co tam musiałem zostawić. Po tym jak już się spakowałem i byłem w miarę przygotowany do szkoły postanowiłem zejść na dół, do kuchni na śniadanie. Mama stała już przy kuchence i robiła naleśniki. Gdy mnie ujrzała zawołała tatę i poprosiła abym chwilę zaczekał.
- Jak mój synek już szybko dorasta. Chcielibyśmy ci złożyć z tatą największe życzenia. Życzymy ci, aby twoje najskrytsze marzenia się spełniły, abyś był zdrowy i znalazł miłość swojego życia. Ze względu na to, że twoją obecną miłością jest muzyka przygotowaliśmy dla ciebie drobny prezent. Mamy nadzieję, że będzie ci się podobał.- w tym momencie tata za pleców wyciągnął jasno brązowo gitarę, a mama mówiąc swoją pewnie od dawna ułożoną przemowę miała łzy w oczach, które próbowała zamaskować.
Zaniemówiłem. Kochałem grać na gitarze, ale moja stara gitara zepsuła się podczas przeprowadzki. Rzuciłem się rodzicom na szyję i bardzo podziękowałem za życzenia i prezent. Naprawdę się cieszyłem i chciałem od razu zacząć grać, ale była jeszcze szkoła. Pospiesznie zjadłem śniadanie, podziękowałem, ubrałem kurtkę i wyszedłem. Wychodząc z domu zawsze miałem przy sobie słuchawki, z którymi się nie rozstawałem. Także dzisiejszego dnia wychodząc z domu od razu założyłem je na uszy. Czekałem na przystanku autobusowym jakieś dziesięć minut aż wreszcie pojawił się mój środek transportu. Usiadałem z tyłu jak zwykle sam i pogrążyłem się w książce, którą niedawno zacząłem czytać. Nie byłem jakimś szklonym kujonem i molem książkowym nie myślcie sobie, ale za takiego uchodziłem. Po prostu byłem inteligentny, a książki od czasu do czasu lubiłem czytać. Po dotarciu do szkoły przebrałem buty na białe adidasy za kostkę i ruszyłem w stronę klasy. Pierwszą lekcją miała być znienawidzona przeze mnie historia, więc mój humor od razu się pogorszył, ale następny miałem mieć angielski, co było ogromnym plusem i nadzieją, że muszę przetrwać te pierwsze 45 minut lekcji. Chwilę po dzwonku moja klasa weszła do sali historycznej i nasza jakże „kochana” nauczycielka zaczęła mówić o danym temacie, na którym w ogóle nie mogłem się skupić. Dziękowałem w duchu, że siedziałem w ostatniej ławce. Nagle do środka weszła nasza szkolna piękność, która raczyła się zjawić na lekcji. Na samo imię Laura przechodzi mnie dreszcz po ciele, a dłoń momentalnie zaciskała się w pięść. Dziewczyny jej pokroju zawsze mocno mnie irytowały, ale ona jest zupełnym mistrzem. Ten jej egoizm, to, jaka jest pusta i sztuczna doprowadzało mnie do szału. Przecież najpiękniejsze dziewczyny, jakie są to te naturalne, z wdziękiem i klasą, a nie te, które nakładają na siebie mnóstwo makijażu i zachowują się jak… nawet już sam nie wiem jak to określić. Choć nie powiem, ale była ładna. Najbardziej podobały mi się w niej oczy, które były duże, w jednym
świetle zielone, a w drugim szaro niebieskie i wręcz hipnotyzujące, a dołeczki w policzkach dodawały niesamowitego uroku, ale i tak od samego początku wręcz się nienawidziliśmy. Omijaliśmy się szerokim łukiem i w sumie mi to pasowało. Nie mówiąc nawet przepraszam usiadła w ławce z jakąś inną dziewczyną, której imienia nie znałem, a wszyscy chłopcy już byli w skowronkach, bo Laura była przy nich. Aż się we mnie zagotowało, ale postanowiłem nie psuć sobie dnia. Na szczęście lekcja szybko minęła i mogłem już stamtąd wyjść. Klasę do Języka angielskiego mieliśmy na dole, więc ruszyłem schodami na dół. Szedłem powolnym krokiem, gdy nagle poczułem, ze ktoś mnie popchnął. Straciłem równowagę i spadłem na sam dół. Straciłem przytomność na chwilę, a gdy otworzyłem oczy stał nade mną tłum ludzi. Dostrzegłem, że z boku stoi Laura i jej świta, która śmiała się tak głośno, że musiały tłumić swój chichot dłońmi. Już wiedziałem czyja to sprawka. Poczułem przeszywający ból w nodze. Dwaj chłopcy pomogli mi wstać i zaprowadzili mnie na ławkę, a zaraz potem zjawiło się pogotowie. Po prześwietleniu okazało się, że mam złamaną nogę i jestem uziemiony w gipsie na sześć tygodni. Byłem wręcz wściekły. Rozumiem, że można kogoś nie lubić, ale zrzucać tą osobę ze schodów to lekka przesada. Dostałem kule i musiałem jeszcze wrócić się do szkoły po rzeczy i na rozmowę z dyrektorem o całym zajściu. Kiedy już doszedłem, a raczej dokuśtykałem do szkoły od razu poszedłem do gabinetu dyrektora, gdzie czekała już ona.
- Proszę siadać Panie Horan.- wskazał mi krzesło dyrektor.
Ostrożnie usiadłem na wyznaczonym miejscu i czekałem aż zacznie się rozmowa.
- Pani Wiśniewska czy może mi Pani wytłumaczyć całe to zajście?- spytał dyrektor pierwszy
- Nie moja wina, że Horan to taka łamaga i nie umie nawet po schodach chodzić.- zaśmiała się z pogardą dziewczyna.
Myślałem, że wyjdę z siebie i stanę obok. To jest już szczyt wszystkiego! Nie zna mnie, a już mnie ocenia, chociaż sam nie pozostawałem jej dłużny.
- Proszę się wyrażać. Ze względu na to, że Niall musi chodzić do szkoły, a przez sześć tygodni będzie mieć gips Pani będzie mu we wszystkim pomagać. Będzie Pani jego prawą ręką przez ten czas. Dodatkowo ty Niall pomożesz Laurze z matematyką i kilkoma innymi przedmiotami, z którymi ma problem. W ten sposób może zakończymy spór między wami.- zakończył swoją wypowiedź patrząc się to na mnie to na nią.
-Nie!- krzyknęliśmy oboje równocześnie
-Nie przyjmuję odmowy.- powiedział stanowczo
-Ale Panie dyrektorze ja świetnie sobie dam radę, a z nauką może przecież jej pomagać, kto inny.- próbowałem się wymigać, ale na nic.
- Żadnych ale. Osobiście przypilnuje was w tym. Pierwsza wasza lekcja odbędzie się jutro w bibliotece po lekcjach, więc do zobaczenia o 15.30. Ostrzegam was, że jeśli nie będziecie wykonywać moich polecieć odbije się to na waszych ocenach i końcowych wynikach. Zwracam się do ciebie Laura w szczególności. Możecie już wracać do domu, a ty Niall uważaj na siebie.
- Najgorsze urodziny w życiu.- mruknąłem sam do siebie wychodząc z gabinetu.
- Dobra słuchaj ja nie lubię ciebie, ty nie lubisz mnie. Zaliczymy te głupawe lekcje i tyle. Do poprawienia mam matematykę, historię i Język polski. Jakie mam jutro wziąć książki?- spytała mnie nagle dziewczyna.
Zdziwiło mnie to, że nie protestowała wspólnym lekcjom tylko od razu poszła na kompromis, chociaż jej początkowe słowa były bardzo… dosadne.
-Zaczniemy od Języka polskiego, bo z tym chyba najłatwiej pójdzie. Potem weźmiemy się za matmę, a na koniec historia.- odpowiedziałem jej obojętnie.
-Niech już minie te sześć durnych tygodni.- wysyczała opierając się o ścianę i osunęła się po niej zwijając się w kłębek.
W tym momencie doprowadzała mnie do granic wytrzymałości.
- Jaka ty jesteś egoistyczna! Myślisz tylko o sobie, a jakbyś tego nie zauważyła to ja mam nogę w gipsie i to ja spadłem ze schodów!- wykrzyczałem jej prosto w twarz i pokuśtykałem do szatni.
Przebrałem buty, a raczej jednego buta, ubrałem kurtkę i udałem się na przestanek, gdzie już czekał na mnie autobus. Kierowca pomógł mi najpierw wsiąść, a potem wysiąść. Było mi naprawdę ciężko, bo nigdy nie miałem gipsu i nie umiałem poruszać się o kulach. Często się chwiałem, a raz nawet wywróciłem i nie mogłem wstać. Pomógł mi jakiś miły przechodzień. Czułem się jak kaleka, a to wszystko przez nią. Jeszcze te lekcje. To tak jakbym to ja dostawał karę za to, że ona zrzuciła mnie ze schodów. Co ona chciała tym osiągnąć? Tego nie wiem, ale szkoła ma teraz ze mnie niezły ubaw. Zapomniałem tylko o jednej drobnej sprawie, a mianowicie nie powiedziałem o niczym rodzicom. Powiem im, że po prostu się wywróciłem, bo pomimo tego, że nienawidzę Laury nie chce robić jej problemów, chociaż ona mi już kilka sprawia. Czasami zastanawiam się, czemu jestem dla wszystkich taki dobry i teraz mnie gryzie sumienie, że tak wtedy na nią nawrzeszczałem, ale należało jej się. Wszedłem do mieszkania i od razu ruszyłem do salonu. Gdy rodzice mnie ujrzeli otworzyli szeroko oczy i zaniemówili.
- Spadłem ze schodów i mam gips na sześć tygodni. Nic się wielkiego nie stało tylko muszę sobie robić zastrzyki w brzuch. Wiem, wiem jestem kaleką, ale się nie martwicie. Dam sobie radę.- wytłumaczyłem wszystko po kolei nie czekając aż któryś z rodziców się odezwie.
-Wcale nie chcieliśmy powiedzieć, że jesteś kaleką! Przykro nam. Pewnie jesteś zmęczony. Idź się położyć, a ja wezmę ci plecak i zrobię ci kakao. Będziesz chodził do szkoły, czy zostajesz w domu?- spytała mnie na koniec mama
-Zamierzam chodzić.- nie chciałem im wspominać o lekcjach z Laurą
- Dobrze to idź do pokoju, a ja zaraz ci wszystko przyniosę.
Tak jak mama mi powiedziała tak też zrobiłem. Po dziesięciu minutach męczarni na schodach dostałem się do mojego azylu. Ściany mojego pokoju były w kolorze niebiesko białym, a meble ciemno brązowe. Dziękowałem w duchu za to, że rano się wykąpałem, bo teraz nie miałem na to siły ani ochoty. Położyłem się na łóżku i złapałem za nową gitarę. Nastroiłem ją i zacząłem grać włączając w to mój głos. Odpłynąłem w mój własny świat. Była nim muzyka. Był to świat, w którym byłem tylko ja i nie było upokorzeń, bólu i cierpienia. Wpadłem w trans, a kiedy się z niego wybudziłem ujrzałem mamę stojącą w progu. Zarumieniłem się i to znacząco. Postawiła kubek z napojem na biurku, a plecak na krześle. Podeszła do mojego lóżka i usiadła na jego brzegu.
-Kiedyś będziesz gwiazdą zobaczysz.- uśmiechnęła się do mnie, pocałowała w czoło i wyszła.
Ach ta jej bujna wyobraźnia. Po niej odziedziczyłem ten marzycielski charakter, choć w niektórych sprawach byłem zupełnym realistą.
Po godzinie grania odłożyłem moje nowe cudo. Zastosowałem się do polecieć lekarza i zrobiłem sobie zastrzyk w brzuch. Bolało jak diabli, ale dało się wytrzymać. Włączyłem moją ulubioną play listę na telefonie, przy której od razu zasnąłem.


                                                                                                                Paulinaa 

środa, 19 czerwca 2013

Krótkie imaginy .

*Harry ..
 
1. -[T.I] , kochanie chodź do mnie !
-Harry , jestem w łazience.
-To wyłaz , szybciutko! Musimy coś wyjaśnić ...
-Jestem w wannie , sama .
-Już nie ważne , idę do ciebie .
-Haroldzie Styles , rusz dupę .
-[T.I] , lecę .
Wzięliście wspólna kąpiel i spędziliście upojna noc .

*Louis..
 
2. Pokłóciłaś  się z Louisem , szłaś właśnie parkiem. Słyszysz głos ukochanego
-[T.I] , [T.I] ! Wybacz mi ! Wiem , że marchewka nie powinna nas poróżnić !
-Lou , ty głupku ! Nie, pokłóciliśmy się o to !
-Uff... Czyli nie muszę rozstawać się z marchewkami - podchodzi do Ciebie i próbuje pocałować- Ejj.. [T.I] przepraszam ! -krzyczał-jesteś całym moim światem ! .
-Okej zamknij się marchewko holiku - powiedziałaś , po czyn zaczęliście oddawać się pocałunkowi .

*Liam...
 
3.Właśnie wybrałaś się z przyjaciółka na zakupy. Ona poszła na dział z ubraniami , a ty wyruszyłaś na buty . Idąc nie zauważyłaś przystojniaka , na którego wpadłaś.
-Przepraszam , nie zauważyłam cię.
-Nie ma sprawy - uśmiechnął się .
-Niezdara ze mnie. Może kawa na przeprosiny?-rzuciłaś uśmiech numer 2 + rzęsy . -Jasne , jestem Liam .
-[T.I].-zauważyłaś  , ze twoja przyjaciółka pochłonięta jest zakupami - Idziemy? -Pewnie - niepewnie złapał cie za rękę -Mogę?
-Jasne -zarumieniłaś się.
W kawiarni spędziliście sporo czasu , dowiadując się o sobie dużo ciekawych rzeczy . Jesteście razem , a [I.T.P] zaprzyjaźniła się z Liamem.

*Zayn...
 
4. Pracowałaś w studiu tatuaży. Pewnego razu przyszedł mulat, z prośba wytatuowania na reku napisu ZAP! . Byłaś najlepsza w swoim fachu, więc wzięłaś się do pracy. Zobaczył , ze na ręku masz napis : One Direction , One Life . Spodobał Ci się , z wzajemnością .
-Zayn jestem. Interesujący tatuaż .
-[T.I], dzięki. Ciekawy pomysł z tym ZAP ! .
-Dzięki.
Po 15 minutach ciszy .
-Okej, koniec.
-Wow,Wow i Wow. Zajefajne .
-Wiem, bo moja praca - zachichotałaś .
-A może odpoczniesz od pracy i wyskoczymy na kawę?
-Okej , o 17 kończę. W kawiarni na rogu ?
Okej, będę czekał.
Wypad na kawę się udał, Zayn zaproponował Ci randkę. Oczywiście zgodziłaś się i od tamtej pory jesteście parą .

*Niall..
 
5. W Londynie mieszkałaś od niedawna. Wybrałaś się do Nando's . Zamówiłaś całe menu , kiedy odbierałaś zamówienie przysiadł się do Ciebie blondyn z pełnymi , niebieskimi oczami.
-Taka piękna dziewczyna i tyle jedzenia. Gdzie Ty byłaś cale moje życie ?! Niall jestem -podał  Ci rękę.
-[T.I] . -poczułaś jak twoje policzki się rumienia-mieszkam tu od niedawna, a to co tutaj mam to jest nic. -Rozumiem , ja zamówiłem dokładnie to samo. Mogę się dosiąść ? -puścił Ci oczko.
-Pewnie .
Rozmawialiście dość długo , podjadając sobie frytki. Okazało się, że Niall mieszka obok Ciebie . Po miesiącu przyjaźni , zostaliście parą. 





                                                                                                                                                    Paulina